Kochane kobitki, matki i ciężaróweczki mam do Was małe pytanko? Co w Waszym życiu zmieniło dziecko? Nie mam tu bynajmniej na myśli żadnych emocjonalnych kwestii, więzi, miłości czy organizacji dnia, bo to oczywista oczywistość, że u każdej z Nas się zmienia. Mam na myśli coś znacznie poważniejszego- chęci zmiany!
To nasze maleństwo nie tylko wywraca świat do góry nogami, za co kochamy je najbardziej, ale także sprawia, że poznajemy same siebie. Po nikim innym na świcie nie widzimy jak bardzo ulotny jest nasz czas. Patrząc jak szybko rosną te małe brzdące zdajemy sobie sprawę z nieodwracalnej przemijalności czasu. Trochę filozofuję- przepraszam! Ale w takim stanie tkwię ostatnimi czasy, przemyśleń, motywacji, chęci działania.
Mam pracę, mam umowę, nie muszę się martwić, że nie będę miała gdzie wracać. Mam dwa fakultety. Jak będę chciała zmienić pracę to miejsce na rynku z pewnością znajdę jak nie teraz to za rok, dwa, o to martwić też się nie muszę. Ale ciągle czuję, że czegoś mi brakuję, że chciałabym wyjść poza ramy, poza wyznaczoną ścieżkę. Praca, zmiana pracy, awanse, korpogarsonki to coś o czy z pewnością marzy i realizuje nie jedna kobieta. Wcale się nie dziwię. Do samego porodu też tak myślałam. Ale teraz wiecie co? Już mi minęło. Nie podnieca mnie myśl o wysokim biurowcu i 10cm szpilkach. Zdecydowanie wolę moje 4 piętro bez szklanej windy. A zamiast witać prezesa japońskim ukłonem, wolałabym patrzeć w te roześmiane, duże, niebieskie oczka.
Dlatego jestem zmotywowana jak nigdy przedtem, żeby potocznie mówiąc „przejść na swoje”, znaleźć niszę, uzupełnić ją i móc pracować z domu. Głowa jak zawsze pełna pomysłów. Wiara we własne możliwości też jest- w końcu wiem dla kogo to robię. Czas mam- lepszego nie znajdę. Czy potrzeba jeszcze czegoś? Tylko działać.
Jak u Was było dziewczynki? Może macie lub znacie takie historie? Może któraś z Was też jest na tym etapie co ja? A może dziecko jest dla Was motywacją to zmiany dotychczasowej pracy? Podzielcie się swoimi opiniami, chętnie z Wami porozmawiam :).




8 komentarzy
Ja właśnie tak zrobiłam, a raczej jestem w trakcie – przechodzę na swoje i chwalę sobie to bardzo. Do tego pomyślałam, że moja byla praca to nie Unicef, więc nie muszę w imię jej misji zostawiać komuś obcemu mojego dziecka na 11h dziennie. Nie zbawiałam tam przecież świata. Teraz jest lepiej, dużo lepiej.
Gratuluje! Zawsze najgorzej jest zacząć, jeżeli masz to już za sobą to teraz będzie tylko lepiej! 3mam kciuki i życzę powodzenia 🙂
Pogoda dopisała na spacer 🙂 aż miło ogląda się takie zdjęcia!
Ja przyłączam się do Twojego pytania. Również myślę nad domową pracą. Nie dla mnie kariera, awanse.
Tu w domu czuje się najlepiej.
Pogoda była cudowna :). Nasz Bałtyk zimą jest piękny! Z Młodą tak się jodu nawdychałyśmy, że aż uszami wychodzi :P.
Myślę, że prowadzenie swojego biznesu z domu jest równie czasochłonne jak praca na etacie, ale możliwość upichcenia obiadku w między czasie bardzo do mnie przemawia 🙂
Jak wiesz jestem dokładnie na tym etapie życia co Ty! Pierwsze dziecko, też córeczka i też ciągle, gdzieś błądzę myślami co tu zrobić, żeby nie iść do pracy po macierzyńskim. Nie zniosę tego, że 8h baaa a nawet 10h – bo dodać jeszcze dojazd, nie będę widzieć się z Lili, a już fakt że ktoś inny zamiast mnie będzie oglądał jak się rozwija nie rozwala!!!
p.s widać miłóść na zdjeciach- pieknieeeee :*
Mam tak samo, póki co na myśl o zostawieniu tego szkraba „samego” kręci mi się w głowie ;-), trzeba działać Madzia :).
PS. Wybieramy się do Krakowa soon, może udało by się zorganizować spotkanie blogerek na szczycie 😉
Chętnie poznam osobiście Pannę Liliannę 🙂
Mnie podobnie jak Tobie przestało zależeć na karierze w korpo. Chyba większość mam tak ma :-).
Mamo Gibonikowa Ty etap powrotu masz już za sobą, czytałam o Twoim awansie i szczerze gratuluję :)!