Całkiem serio

Zabrałam ją z tego żłobka i już nigdy tam nie wróci

posted by Marta M wrzesień 14, 2016 14 komentarzy

Czy mnie fantazja ułańska poniosła, czy ja niewystarczająco zgłębiłam temat żłobka, czy po prostu miałam pecha, bo w czepku to ja urodzona raczej nie jestem. Co mnie podkusiło, żeby ją tam oddawać.

Nie wychodziłam z założenia, że państwowe żłobki są gorsze, że tylko jak się płaci to można wymagać. Stawiałam znak równości między państwową, a prywatną opieką. Tak bardzo się zawiodłam.

Sąsiadka tam swoje dziecko puszczała i zadowolona była. Mówiła, że te ciocie takie fajne, że ta mała duży progres zrobiła. Później sama to miejsce sprawdziłam, u Pani kierownik na rozmowie byłam, u pielęgniarki ponad godzinę siedziałam, wszystko robiło naprawdę fajne wrażenie. No i że państwowe, że majątku nie będzie trzeba wydawać. Same plusy widziałam.

Miałam trochę obaw, o których pisałam Wam tu wcześniej, ale w głębi ducha czekałam na ten moment, aż moje dziecko pójdzie do żłobka. Cieszyłam się jak dziecko mogąc przygotować jej wyprawkę, wszystko tak ładnie się zapowiadało. A później weszłam do środka i…

Dzień dobry tu żłobek państwowy

Po pierwsze. Do końca dnia nie wiedziałam jak te „ciocie” mają na imię. Na dzień dobry dowiedziałam się, że tu jest lista i trzeba się wpisywać. Ze dwa razy mi to powtórzono jakby to był najistotniejszy punkt programu. To nic, że nikt się nie przedstawił, z tłumu dorosłych ciężko mi było dostrzec, kto jest opiekunką. A jak już mi się udało, to bardzo chciałam, żeby ta Pani była tam tylko na zastępstwo.

Nie lubię oceniać ludzi po wyglądzie, nie robię tego na co dzień, ale tu o moją córkę chodzi i o to pierwsze wrażenie. O to czy ja tej Pani mogę zaufać i czy ona przekona mnie do siebie, czy ja jej dziecko swoje powierzyć na cały dzień mogę? Już jak w temacie tego nieoceniania jesteśmy, to ja naprawdę nie mam nic przeciwko tatuażom, niektóre nawet bardzo mi się podobają, sama mam taki mały symboliczny, ale te które wyglądają jakby były robione gdzieś w piwnicy i nie na trzeźwo, takie że moje dziecko zrobiłoby lepszy od razu napawają mnie nutą refleksji. Sposób wypowiadania się tych Pań względem siebie i do dzieciaków, które tam były bez rodziców też pozostawiał mi wiele do życzenia. Nie trzeba władać poetyckim językiem i używać dziennikarskich zwrotów, ale utrzymanie kultury i poprawności językowej to minimum jakie wymagam od osoby, której powierzam moje dziecko. A tak już w ogle to w szkole mnie uczono, że nie wolno żuć gumy. Choć szkoła to to nie jest, ale jak wychowawca przez cały okres adaptacji żuje tę gumę z mocno otwartą buzią, mocno akcentując swoje żucie, robiąc co chwilę balony, to ja przepraszam ale chyba nie tędy droga.

Kto pierwszy ten…

Nie było uścisków dłoni, miłego przywitania, pierwsze wrażenia już za nami. Przyszedł czas na planowe zajęcia. Ale upsss co to? Czyżby ktoś o nich zapomniał? Ani pierwszego, ani drugiego dnia nie odbyły się żadne zajęcia. Co moje dziecko robiłoby przez ten czas w żłobku poza „dowolną zabawą”, pozostałoby dla mnie nieodkrytą tajemnicą. Kolejna sprawa- łazienka. Nie wiem na ile dzieciaki potrzebują intymności, ale łazienka, gdzie toaleta jest dosłownie na toalecie bez nawet żadnego parawanu w liczbie 4 sztuk, nie wygląda dobrze. Materacyki do snu, to już raczej mocno zużyta gąbka, gdzie kręgosłup dziecka rozmawia z tapczanem. A co ze zdrowym snem? Komfortem dziecka? Te pseudomateracyki, aż się proszą o litość i o przejście na odżłobkową emeryturę. Kolejna sprawa jedzenie. Drugie śniadanie to wyścig na jedzenie z jednej miski. Kto pierwszy ten najedzony. O ile moje dziecko nie miało problemu, żeby postawić miseczkę z jedzeniem przed sobą i oddać, aż będzie pusta, o tyle inne dzieci niewiele skorzystały. Zresztą porcja jak na drugie śniadanko też nie była zbyt obfita. Sam obiad to już wyższa szkoła jazdy. Tu rządzi prawo „jesz?”, bo jak nie to nie. Obiad z dwulatkiem, tfuuu raczej z grupą dwulatków to 5 min razem z kompotem. „Nie jesteś głodny, to dziękuję”, a filozofia placówki jest dobra „zachęcamy, ale nie zmuszamy”- czyt. dosłownie.

Wiadomo też, że dzieci chorują. Ale w takich miejscach to reakcja łańcuchowa. O ile połowa tych dzieci z katarem nie robiła na mnie większego wrażenia, o tyle dziecko ze szklistymi, podkrążonymi oczami i zielonym gilem, który cały czas zjadał, to już o jeden krok za daleko. Pani ma prawo odmówić przyjęcia dziecka, nawet Miłkowa Magda pisała o tym u siebie.

Nie znalazłam tam punktu zaczepienia- pierwsze wrażenie? Te Panie nawet nie próbowały się starać, dziwne tatuaże, słownictwo, brak wspólnej zabawy, mało intymne łazienki, mocno zużyte materace, błyskawiczne posiłki. No nic co by mogło sprawić, żebym chciała iść tam jeszcze raz. Zabrałam papiery i zwolniłam miejsce. Mam nadzieję, że ktoś się ucieszył na wiadomość, że dostał się do państwowego żłobka. Ja już dziękuję, na razie nie potrzebuję. 

Możesz również zobaczyć

14 komentarzy

Aneta 17 września 2016 at 22:46

Ja z góry zalożylam, że państwowy będzie zły – nie uczestniczyłam w rekrutacji. Nawet już sama liczba dzieci w jednej grupie w liczbie 24 mnie przeraża. A potem cała reszta. Ale prywatne prywatnemu nie równe, trzeba też znaleźć miejsce, które obdarzy się zaufaniem. Żłobek to zawsze opieka grupowa, nie każde dziecko się odnajdzie, nie każda mama to zaakceptuje dla swojego malucha. Nie ma łatwo – wybory, wybory, wybory. U nas na razie chodzimy przez 5 miesiecy do żłobka i córka chodzi z ochotą, już opowiada mi historie, dziewczyny, szczególnie jedna jest cudna. Ale jeszcze daleka droga przed nami, dalszy ciąg złobka, przedszkole……

Odpowiedz
Katarzyna 17 września 2016 at 21:16

Właśnie przeszłam na pełny urlop wychowawczy! Będzie mi ciężko finansowo ale nie wyobrażam sobie zostawić moich Maluchów bez mamy. Uważam, że jest to wbrew naturze. Małe dzieci potrzebują mamy , jak by tak nie było dużo szybciej by dorastały i stawały się samodzielne. Żłobki, nianie i domy dziecka to sztuczny i bardzo szkodliwy twór po który powinno się sięgać w ostateczności. To są moje poglądy i przemyślenia. Nikogo nie oceniam wiem dobrze, że życie jest piękne ale czasem też ciężkie, wymagające od nas podejmowania działań wbrew naszej woli. Bardzo liczne grono skrytykowało mój urlop wychowawczy. Każdy ma wybór a stawka jest bardzo wysoka: Dziecko.

Odpowiedz
meandmyspace.pl 16 września 2016 at 00:13

Zapisałam syna do państwowego żłobka ale szybko pożałowałam tej decyzji, podejście do dzieci okropne. Nie było nawet kilku dni przeznaczonych na adaptację dziecka w żłobku po prostu przyszło się pierwszego dnia panie zabierały dziecko zamykały salę i do widzenia. Nie jestem wstanie opisać jak mój syn był przerażony i jak mocno odbiło się to na jego zachowaniu. Zresztą to nie jedyna wada tej placówki. Szybko wypisałam go i nie polecam państwowych żłobków. Wiem że na pewno są wyjątki i część z tych żłobków jest super ale ja na taki nie natrafiłam.

Odpowiedz
Joanna 15 września 2016 at 12:17

To jaki dla dziecka okaże sie żłobek nie zależy od tego jaką uiścimy opłatę – ale od ludzi, którzy w nim pracują. W każdym żłobku może któraś z ciotek mieć gorszy dzień – to kobieta jak każda. Jeżeli ciocia żuła gumę to może i lepiej bo może jadła na śniadanie sałatkę z cebulką. Jeżeli inna Pani ma paskudny tatuaż to nie świadczy o niej , że jest niekompetentna ciocią – bo może zrobiła go jak była jeszcze roztrzepaną nastolatką w okresie buntu, który dzisiaj nie znaczenia. A może ciocie nie przedtsawiaja sie każdemu rodzicowi z osobna bo sa skupione na swoich obowiązkach, dzieciach. Wystarczy wyciągnąc ręke i sie przedsdtawic zeby poznac ciocię zamiast oczekiwac aż ktoś zrobi to pierwszy, ciocie sa zainteresowane dziecmi a nie ich rodzicami. Program w złobkach jest realizowany od momentu gdy grupa sie pozna , zintegruje – wtedy sa warunki do wspólnej pracy. Toalety sa czesto otwarte żeby ciocie miały swobode przy pomocy dzieciom, które często w okresie żlobkowych nie zalatwiaja samodzielnie swoich potrzeb. Można by tak jeszcze powymieniac pare sytuacji, które rodzice nietrafnie odbierają . Pamietajmy, że mamy są przewrażliwione w poczatkowym okresie żłobka bo tez przeżywają ten czas. Ja moją córke musiałam zostawic w żłobku jak miała 8 miesięcy, sama płakałam przez 2 miesiąca w drodze do pracy, ale wspomnienia mam bardzo dobre, córka miała swoja ulubiona ciocię, wiele sie nauczyła, jest smiała i otwarta, potrafi sie dzielić itditd wiem, że to zasługa placówki w dużej mierze.

Odpowiedz
Gadkamatka 15 września 2016 at 12:09

Moja Amcia była w prywatnym 25 minut, ryk płacz, w końcu pani zawołała babcię i kazała zabrać ją do domu 😀 Tyle ze żłobka, na razie zapisałam ja na prywatne zajęcia , takie zabawy z dziecmi, rytmika itp zeby miała jakąś rozrywkę, Mam wrażenie jednak, ze tak jakoś sztywno i sztucznie jest na zajęciach, pani chce wszystko pokazac i duuuuzo robic, skakac, tanczyc, bawic sie, malować… nie wiem czy to tak powinno wygladac, ale jezeli tanczą dzieci fajnie się bawią, to uwazam ze nie powinno się przrywać zabawy bo w planach jest malownie papieru jako kamienia…

Odpowiedz
Carla 15 września 2016 at 10:46

U nas w państwowym żłobku zajęcia tematyczne rozpoczynają się od października. Reszta tego co piszesz… brr! Dobrze, że zabrałaś Julę.

Odpowiedz
MADAGENE BLOG 15 września 2016 at 10:07

Jejjjj to straszne, dobrze że ją zabrałaś!!! Od miesiąca moja Lila chodzi do prywatnego przedszkola i ja i ona jesteśmy bardzo zadowolone. Ale od przyszłego roku będę starać się o państwowe (żebym miała taniej), ale teraz po przeczytaniu Twojego wpisu jestem mocno przekonana, że z ceną jednak idzie jakość. Zrobiłabym to samo co Ty! Trzymam jednak kciuki za Was i mocno wierzę, że Jula dostanie się do odpowiedniej placówki. Przedszkole to fajna rozrywka dla dzieciaka, wiem to dopiero od miesiąca. Pierwsze dni kiedy ją zaprowadzałam to myślałam, że robię jej krzywdę. Ale skoro ona szczęśliwa to i dla mnie miód na serce 🙂 pozdrawiam :*

Odpowiedz
mamashouse 15 września 2016 at 09:37

Moje dzieciaki chodziły do żłobka prywatnego, bo w państwowym nie było dla nas miejsca. Nie mam porównania z państwowymi, ale u nas w prywatnym też nie było aż tak różowo. Dzieci dobrze się zaaklimatyzowały, ja jednak wciąż miałam jakieś wątpliwości, był problem z rotacją pracowników ( z kultura osobistą było ok, ale mimo wszystko dziecko musiało się do kogoś nowego przyzwyczajać) i cateringiem. Jak tylko dzieciaki skończyły 3 lata, przepisałam do przedszkola ( już nie prywatnego), z którego jestem bardzo zadowolona. Myślę, że odpowiednie miejsce dla dziecka bardzo ciężko znaleźć (zwłaszcza żłóbek), my rodzice musimy obdarzyć taką placówkę olbrzymim kredytem zaufania, a dzieci mogą ucierpieć. Przyznam szczerze, że gdybym miała wybór, to wybrałabym żłobek z monitoringiem.

Odpowiedz
Natalia 15 września 2016 at 09:37

Moja córka co prawda już w wieku przedszkolnym… skończyła 3 lata… chodziła do przedszkola prywatnego i państwowego. Wybrała sobie Państwowe. Cały czas dopytuje kiedy rtam pójdziemy 🙂 wcześniej chodziła chwilę do prywatnego i niby fajniw było. .. fajne zabawki, bardzo fajna Pani Dyrektor, ciekawe zajęcia i zabawy itp. Niestety nakwolszym problemem dla niej była oschła (młoda ) Pani Olga 🙁 Za każdym razem, jak przechodzimy obok przedszkola w drodze na salę zabaw zawsze dopytuje: „Ale nie pójdziemy do Pani Olgi?”… Przykro mi, że masz takie doświadczenia z Państwowym Przedszkolem … W naszym przypadku Państwowe okazało się lepsze 🙂

Odpowiedz
MartynaG.pl 15 września 2016 at 09:19

Dobrze, że w tym momencie masz taką możliwość by ją zabrać… Sama mieszkam w zasadzie 400m od przedszkola publicznego (stowarzyszenie), w którym opiekunką jest dziewczyna bez wykształcenia w tym kierunku (jakby takich brakowało), i mam pewne obawy co do tego etapu ale… z drugiej strony – ten czas musi nadejść dla każdego. Oby pierwsze wrażenie było zdecydowanie lepsze niż Wasze :*

A Wam życzę teraz miłego zaskoczenia przy drugim podejściu. Trudno jest trafić na przyjazną placówkę, ale podobno – da się! Powodzenia :*

Odpowiedz
Anka 15 września 2016 at 09:14

Musze powiedzieć, że straszne jest to co piszesz. Jestem przerażona i jako rodzic małego żłobkowicza i jako nauczycielka. To co widziałaś jest dla mnie totalnie niedopuszczalne. Niestety są to takie rzeczy na które poza dyrekcją nie ma organu, który mógłby zadziałać.
Basia do państwowego żłobka się nie dostała i od 7 miesięcy chodzi do prywatnej placówki. Jestem z niej bardzo zadowolona. Dzieci są dobrze zaopiekowane – w jakiej porze bym nie weszła do sali (rodzice mają kody do samodzielnego „wbijania” w drzwi, więc każde wejście jest z zaskoczenia dla pań) to w zasadzie nie mam do czego się „przyczepić”.
Życzę, żebyście przynajmniej z przedszkolem trafiły lepiej.

Odpowiedz
Magda Milkii.pl 15 września 2016 at 08:56

Żenada. … ale takie są realia. Nie mam nic przeciwko państwowym placówkom , ale większość prywatnych musi się starać by zarobić na chleb a państwowi zawsze mają opór chętnych …bo cena.
Proponuje znaleźć juli rozrywkę w jakimś klubie malucha gdzie będzie np tylko na zajęciach tematycznych 🙂 rozerwie się dziewczyna.

Odpowiedz
New Life Easier 15 września 2016 at 08:46

SZOK! nie bez powodu chyba mówią że państwowe to gorsze. Oczywiście są głosy że to nie prawda, że państwowe to nie znaczy złe. Oczywiście może to i racja, jednak czy dani rodzicie na 100% wiedzą jak naprawdę jest tam gdzie posyłają swoje dzieciaki?Szkoda, że jest taka przepaść między państwowym a prywatnym. Mam nadzieję, że jak coś znajdziesz, to już się nie zawiedziesz.

Odpowiedz
Zosia Mama Rumpla 15 września 2016 at 08:45

Kurcze Marta, współczuję przeżyć. Ja się nie dostałam nigdzie. Wiec ratuję się instytucja babci, bo niestety musiałam już wrócić do pracy. Ubolewam nad tym, bo tęsknię za Rumplem każdego dnia cały dzień. Ale inaczej u nas nie damy rady 🙁
Mam szansę tylko na prywatne placówki w tym roku i to też nie jest pewne… Tak więc… Ale wiesz lepiej nie mieć nic niż mieć g**** przez duże G.

Odpowiedz

Skomentuj