Mummy zone

Ja już podjęłam decyzję, a Ty?

posted by Marta M sierpień 24, 2016 15 komentarzy

Trochę cwaniaczkuję, udaję silną, myślę że to nie jest problem, że przecież wszyscy przez to przechodzą, że nawet nie jest mi szkoda, że nawet trochę się cieszę.

O tym, że ten dzień nadejdzie wiedziałam już od dawna. Jak stanęłam przed wyborem niania vs. żłobek, to szczerze Wam powiem, że nawet przez chwilę się nie wahałam. Znam ją, wiem jaka ona jest, jej reakcja na inne dzieci sprawia, że dostaje energii, jeszcze więcej niż ma. Lubię ten jej stan.

Wszystko zaczęło się niepozornie. Myślałam, że to o zazdrość chodzi, że w końcu brat się pojawił to i mamy jakoś tak mniej i dzielić się nią trzeba. Sama też czułam się jakby bardziej potrzebna, jakbym chciała wynagrodzić jej ten czas, który poświęcam bratu. Tak też było. On szedł spać, ja zaczynałam się z nią ganiać. On wstawał, ja go odkładałam i dalej biegałam jak dziecko po domu czekając na kolejne zadania od mojej córki. Po całym dniu gonitwy padałam. Albo życzyłam sobie żeby oni już padli, żebym i ja już nic robić nie musiała. Tak mijał czas. Sytuacja w ogóle się nie zmieniała.

Trochę później zaczęła przychodzić do Nas Julci koleżanka. Jej reakcja na osobę niewiele starszą od siebie nie pozostawiła mi żadnych wątpliwości. Julcia musi mieć więcej kolegów. Od razu zaczęłam wertować żłobki, zbierać wywiad środowiskowy, rozmyślać i podejmować ostatecznie decyzję. Od września ruszamy. Będę miała w domu małego żłobkowicza. Takiego co go uczesać i ubrać jakoś lepiej trzeba, plecak zapakować, odstawić na miejsce i odebrać.

Z jednej strony duma, że fajnie, że Ona już taka duża, że samodzielna, że nowych kolegów i koleżanki będzie miała, że tyle zabaw i zabawek ją czeka. Że jak już się mówić pełnymi zdaniami nauczy to zacznie mi to wszystko opowiadać. Choć nie wiem czy to tylko taka moja optymistyczna wizja czy tak po prostu chciałabym żeby było, czy ja się filmów naoglądałam za dużo, bo życie często inne scenariusze pisze.

Boje się, że będą łzy, płacz, ciężkie rozstania, chwile zwątpienia i grozy, że będzie coś co niechcący przegapię. Że wcale jej się nie będzie podobało. Że jednak zabawa na swoim domowym podwórku to zupełnie inna bajka. Boję się, że serce mi pęknie, że pomyślę, że przecież jeszcze nie muszę, że dalej w domu z tą dwójką mogę siedzieć, a co mi tam. W głowie tyle myśli, tyle słońca i tyle burzy. Ale prawda jest jedna. Jak nie zasmakuję to się nie przekonam. Ot taki taki banał na koniec. Bo puenty to nie będzie, puenta z czasem do mnie przyjdzie.

IMG_4558 IMG_4564 IMG_4589 IMG_4606 IMG_4610 IMG_4620 IMG_4666 IMG_4689 IMG_4699 IMG_4722 IMG_4631-side IMG_4693-side IMG_4708-side

Pierwszy plecaczek Panny J. to nasz ulubiony LASSIG

Możesz również zobaczyć

15 komentarzy

Monika 10 lutego 2017 at 22:41

O nie, jeszcze ten temat. Żłobek, żłobek. Sama nazwa już brzmi źle.
Ja wracam do pracy w połowie maja i jeszcze strach na dobre nie zajrzał mi w oczy…,
Za nami nawet tydzień adaptacyjny, który przeżyliśmy idealnie. Ja miałam chwilę dla siebie, a synek nawet nie zauważył, że mnie nie było przy nim (tyle nowych zabawek).
Jednak mimo to chce mi się płakać na samą myśl o rozstaniu. Od razu pojawiają się wyrzuty , że mogłam więcej się z nim bawić, a nie siedzieć zmęczona na kanapie, albo gotowac, czy sprzątać, że jeszcze dłużej mogliśmy pobyć w Łazienkach, zaliczyć więcej zajęć muzycznych itp itp. Do tego on jest taki maleńki, a dzieci są bezwzględne czasami, biją się o zabawkę… A przecież to mój maleńki synuś, esencja życia, skarb skarbów, wszystko co naj… I nagle nie dostanie wszystkiego, że będzie się musiał smucić i czasami rozpłakać, a jego nie przytulę.
I tu włącza się rozum: to wszystko dla naszego dobra, on musi się nauczyć sobie radzić i poznawać świat, i ten bez klosza rodziców, a i rodzice muszą przypomnieć sobie, że są ich własne cele i plany, a i oni sami dla siebie też są 🙂
O Panie, jak ciężko być wrażliwym! A być do tego rodzicem. To dopiero!

Odpowiedz
Marta M
Marta M 10 lutego 2017 at 23:16

Monika! Tyle miłości do synka w jednym eseju ;-).
Zaczynamy temat żłobka na nowo…
3mam też za Was kciuki !

Odpowiedz
Monika 10 lutego 2017 at 22:39

O nie, jeszcze ten temat. Żłobek, żłobek. Sama nazwa już brzmi źle.
Ja wracam do pracy w połowie maja i jeszcze strach na dobre nie zajrzał mi w oczy…,
Za nami nawet tydzień adaptacyjny, który przeżyliśmy idealnie. Ja miałam chwilę dla siebie, a synek nawet nie zauważył, że mnie nie było przy nim (tyle nowych zabawek).
Jednak mimo to chce mi się płakać na samą myśl o rozstaniu. Od razu pojawiają się wyrzuty , że mogłam więcej się z nim bawić, a nie siedzieć zmęczona na kanapie, albo gotowac, czy sprzątać, że jeszcze dłużej mogliśmy pobyć w Łazienkach, zaliczyć więcej zajęć muzycznych itp itp. Do tego on jest taki maleńki, a dzieci są bezwzględne czasami, biją się o zabawkę… A przecież to mój maleńki synuś, esencja życia, skarb skarbów, wszystko co naj… I nagle nie dostanie wszystkiego, że będzie się musiał smucić i czasami rozpłakać, a jego nie przytulę.
I tu włącza się rozum: to wszystko dla naszego dobra, on musi się nauczyć sobie radzić i poznawać świat, i ten bez klosza rodziców, a i rodzice muszą przypomnieć sobie, że są ich własne cele i plany, a i oni sami dla siebie też są 🙂
O Panie, jak ciężko być wrażliwym! A być do tego rodzicem. To dopiero!

Odpowiedz
Henryk Seta 18 listopada 2016 at 19:51

Chyba wiem jak, niekoniecznie jestem przekonany co do skuteczności. Zdaję sobie sprawę, że ci, co zastosowali tę metodę skutecznie, już mi nie podpowiedzą …

Odpowiedz
Aneta 25 sierpnia 2016 at 10:21

Każdy ma obawy, to naturalne. Ja posyłałam swoją córkę, która miała 1,5 roku a ja zaszłam w ciążę, w której nie mogłabym zajmować się nią cały dzień i dlatego musieliśmy podjąć decyzję, że trochę czasu spędzi w żłobku. Na początku było to 5 h. Teraz jest 6,5 h. Och, jakie ja miałam obawy, ale wiedziałam, że jak nie pójdzie tam, to mogę nie donosić ciąży, mogę narobić naszej rodzinie jeszcze większych kłopotów. Wyszło super, córka dobrze się tam odnajduje, chodzi 4 miesiące. Teraz ma taki czas, że nie chce za bardzo chodzić. Mówi już, więc przekazuje mi informację, że chce w domu, nie chce iść 🙁 Nadal jestem w ciąży, a martwię się co będzie jak się maluch urodzi – mama w domu z maluchem, a córka do żłobka, może jej się to bardzo nie podobać. Zobaczymy!

A możesz dać znać ile dzieci będzie w „Waszym żłobku”?

Druga sprawa – ja najbardziej teraz bałabym się chorób – sezon się rozpocznie. My w zeszłym roku dużo chorowaliśmy, jako dorośli, bez żłobka. Ja łapię każdą infekcję, którą łapie córka w żłobku, a nawet więcej. Ale przez 4 miesiące było super – złapała 2 choroby żłobkowe, które trwały 2-4 dni. Ja z kolei byłam zainfekowana 4-5 razy, czyli więcej niż córka. Ale w sezonie jesienno zimowym spodziewam się gorszego scenariusza.

Odpowiedz
salusiowo 24 sierpnia 2016 at 09:32

Mój Kubuś poszedł mając lat 3. Był płacz i łzy… jednak z czasem, było tego mniej. Aż do momentu uśmiechu i wyczekiwania! Radosci i przyjaźni; )

Odpowiedz
Lila 24 sierpnia 2016 at 09:30

Życzę powodzenia i spotkania wspaniałych opiekunek w żłobku.Radosnych,uśmiechniętych,kochających dzieci…A nie leniwych dziewczyn „pykających”ukradkiem w telefon(schowany w otwartą dziecięcą książeczkę-że niby pani sobie po cichu czyta. ..).Niespałnionych „kapo”musztrujących i pokrzykujących na dzieci…Moja córeczka poszła do żłobka w wieku 12m-cy.Jest sama z siebie bystra i otwarta więc jest nam łatwiej.Ale nie jest tak znowu różowo.Personel w żłobkach się zmienia,trafiają się różne panie…Generalnie my bacznie obserwujemy,interweniujemy…,a po pół roku zmieniliśmy żłobek

Odpowiedz
Aneta 25 sierpnia 2016 at 10:13

No tak, najważniejsze chyba w tym wszystkim jest to, żeby to był bardzo przyjazny żłobek. Ja na przykład nie wyobrażam sobie posłać rocznego malucha do żłobka państwowego, gdzie na starcie jest 24 dzieci ( ale rozumiem, że niektórzy nie mają wyboru, ze względu na sytuację finansową), bądź innego żłobka, w którym jest taka ilość dzieci. Moim zdaniem to za dużo zamieszania dla takiego malucha.
A sprawa Pań opiekujących się to również istotny aspekt, bo naprawdę muszą mieć wielkie serce do tylu dzieci, każde dziecko muszą traktować indywidualnie, a nie zawsze tak jest. Jak nie ma kamer na sali, a rzadko są, to nie wiadomo co tam naprawdę się dzieję. Trzeba to rozpoznawać po reakcjach dziecka, po informacjach jakie przekazują nam Panie o dziecku itp. Trzeba poz a tym zaufać. Ale myślę, że da się to rozpoznać.

Odpowiedz
mamashouse 24 sierpnia 2016 at 08:39

Ja posyłałam moich do prywatnego żłobka już od 6 miesiąca. Musiałam wrócić do pracy. Teraz mi trochę szkoda, że to było tak wcześnie. Ale tak od dwóch lat posłałabym dziecko do żłobka żeby miało kontakt z rówieśnikami.

Odpowiedz
MamaFlotka 24 sierpnia 2016 at 08:25

Gratuluję decyzji i podejścia 🙂 ja się bardzo cieszę,że taką decyzje mam jeszcze daleko przed sobą. Na pewno będzie ciężko

Odpowiedz
Magdalena 24 sierpnia 2016 at 08:17

Nie martw sie. Serio. Będzie dobrze, a córka zacznie w takim tempie się rozwijać, że choćby nie wiem co w domu nie miała by takich szans. 🙂 każde dziecko przechodzi etap płaczu, ale zawsze jest tak, że jak tylko rodzic znika za drzwiami dziecko rzuca się w wir zabaw i zapomina (wiem, bo mama jest przedszkolanka i mówiła, że każde tak ma) popychaj ją do przodu, a jak dorosnie to Ci podziękuje, zobaczysz.:-) trzymam za Was mocno kciuki !

Odpowiedz
Magda 24 sierpnia 2016 at 08:14

A ja ci trochę pomogę bo pisze o żłobku, rodzicach i adaptacjach – jak to wyglądało w moim żłobku 😀 dasz rade. Ona też. Do nowej sytuacji musicie przyzwyczaić się wszyscy.

Odpowiedz
Marta M
Marta M 24 sierpnia 2016 at 08:16

Madzia, czekam :)!

Odpowiedz
ania 24 sierpnia 2016 at 08:13

Poradzicie sobie, ja nie mialam dylematu wyslalam corke majac 23 mce do prywatnego przedszkola i to ile nauczyla sie w te pol roku to utwierdza mnie w przekonaniu, ze byl dobry wybor. Tanczy, spiewa, w koncu mowi, liczy po angielsku, mowi i love mama…moze byc piekniej?

Odpowiedz
Marta M
Marta M 24 sierpnia 2016 at 08:17

Rozczuliłaś mnie <3

Odpowiedz

Skomentuj