Baby zone

Urodziny. Zrobiłam to trochę inaczej.

posted by Marta M luty 13, 2017 5 komentarzy

Na wstępie przepraszam wszystkich, którzy liczyli tym razem na pasmo inspiracji, dobrych linków, estetycznych zdjęć, fajnej imprezki, dużego torta i fajerwerki. Tym razem były tylko zimne ognie.

Rodzinnie. Kameralnie. Z jedną świeczką. Tortem bezowym. Wśród najbliższych. To tak w skrócie. Prawda jest też taka, że 5 dni wcześniej mieliśmy wielką rodzinną imprezę. Chrzciny naszych dzieciaków- tak obojga na raz, jakby ktoś nie wiedział. Ale o tym w któtce.

Myślałam nawet, żeby połączyć te imprezy. W sumie to tylko 5 dni różnicy. Tam już wszystko było gotowe, tort babcia zrobiła. Wszystko było. Jednak tak jak zaczęło się na moim myśleniu, tak się tylko skończyło. Z drugiej strony myślałam, że nie ma co takich uroczystości mieszać. Wyprawię Młodemu urodziny po naszemu. Zabiorę go w jedno z naszych ulubionych miejsc, spędzimy fajny dzień, on będzie szczęśliwy i to będzie najważniejsze. Nawet nic za bardzo organizować nie chciałam. Ludzi też nie zapraszałam, ale…

Okazało się po raz kolejny, że nie ma to jak najbliżsi. Nawet jakbym nic nie robiła i nikogo nie zapraszała to oni sami by przyjechali. I wiecie co? Podobało mi się to! Gdzieś wewnętrznie czułam, że chciałam pójść trochę na łatwiznę. Że powinnam się bardziej postarać dla tego syneczka mojego, że córci to przecież imprezkę prawdziwą zorganizowałam. Że mój synu nie może mieć inaczej.

Postanowiłam wyprawić mu SUSHI party! Wszyscy uwielbiają sushi. Zrobienie jakiś 200 kawałków wiedziałam, że będzie kosztowało mnie trochę pracy. Ale gdzieś wewnętrznie czułam radość i spełnienie, że robię coś dla niego, że wkładam w to wysiłek, że jemu się to należy. Dla mojej rodziny nie było problemem przyjechanie znowu długich kilometrów tylko po to żeby uściskać tego młodzieńca w dni jego urodzin.

Cudownie to wszystko wyszło. Były ciocie, wujek, babcie, dziadek, dzieciaki miały radochę. Ja lubię jak jest pełna chata. Jak w pokoju zaczyna być ciepło od samych ludzi. Z dużą ilością sushi, przy jednym stole na podłodze, prawdziwie po japońsku. Wszyscy razem. Czy to nie brzmi jak doskonale niedoskonały plan?

A już tak zupełnie na koniec, żeby wyrównać rachunki między mną a moimi wyrzutami sumienia, to sprawiłam mu fajną zabawkę na roczek. Tak wiem nie tędy droga ale… Ten lisek, który polubiły nie tylko moje dzieciaki, ale też wiewiórki (nie wiesz o co chodzi to >KLIK<), to taki prezent z cyklu zabawka na lata. Solidny drewniany, niezwykle estetyczny i pięknie wykonany rowerek. JANOD jak zwykle urzekacie !

 
Rowerek listek do kupienia >TU<

Możesz również zobaczyć

5 komentarzy

Laura 14 lutego 2017 at 20:59

Super,
Zawsze podziwiam te Twoje zdjecia super
maja cos w sobie…takie zaczarowane…..

Odpowiedz
Marta M
Marta M 14 lutego 2017 at 21:08

Dziękuję Ci Laura
Ale mi miło ❤️

Odpowiedz
Paulina 13 lutego 2017 at 21:05

Dokładnie tak samo było w niedzielę u nas! Identyko!

Odpowiedz
Fistaszkowelove 13 lutego 2017 at 20:54

Takie kameralne imprezki są super, a prezent fantastyczny 🙂

Odpowiedz
salusiowo 13 lutego 2017 at 17:18

Ja czasami uwielbiam tak kameralne.. bez śpimy! Z tymi naj…

Odpowiedz