Mummy zone

Przepraszam. Oszukiwałam

posted by Marta M lipiec 4, 2016 16 komentarzy

Nie czułabym się w porządku jakbym o tym nie napisałam. Cały dzień chodziło mi to po głowie. Jak ja mogłam mydlić Wam oczy tak długo. Przepraszam.

Siadam przed komputerem. Nadchodzi ten czas, że mam wolną chwilę, wena jeszcze nie opuszcza. Zaraz Wam coś słodkiego napiszę. Cisza w domu, dzieci śpią, mama ma czas dla siebie, nic tylko wylać rzekę miodu jak to pięknie jest żyć razem. Jak to jestem mamą superbohaterką, mam supermoce, jestem superzaradna i moje całe macierzyństwo jest super. Ale nie tym razem, nie o tym Wam napiszę. Napiszę Wam, że nie zawsze jest tak super. Że ten obraz mamy superbohaterki, którą sama przed sobą stawiam to czasami karykatura i tylko śmiać nie ma się komu.

Wizja bycia mamą dwójki dzieci, kochającego się rodzeństwa zawsze była okraszona pozytywną nutą. Moja wyobraźnia była tak dalece wybiegająca w przyszłość, że wyobrażając sobie siebie widziałam pełną energii, chodzącą jak małą mróweczkę, uśmiechniętą kobietę, dla której słowo problem nie istnieje, a tę całą energię będzie czerpała właśnie z miłości tych swoich dzieci. Nie chcę Cię teraz za bardzo rozczarować, ale tak nie jest. A przynajmniej nie zawsze.

Skąd brać na to wszystko siłę?

Ostatnio nie mam energii, nic a nic. Czuje się jak smartphone na ostatnim procencie baterii co mu ekran już nawet nie świeci. A to dopiero początek dnia, gdzie to zanim dzieci pójdą spać. A one jeszcze jak na złość tyle energii mają, że dom by przestawiły, sprzedały swoje akumulatory i nikt by nie zauważył, że coś się zmieniło. Początek dnia i już mamy konflikt interesów one mają energię i robiłyby wszystko, a ja po mojej nocce mam ochotę paść na kanape nakryć się kołdrą i prosić jak dziecko o jeszcze 5 minutek. Przez chwilę wszystko jest nawet dobrze, wszyscy najedzeni, nikt nie płacze, mam czas żeby zjeść swoje śniadanie. Pamiętając że moje śniadanie to już nie jest tylko moje, ale zawsze znajdzie się ktoś kto wskoczy do Ciebie, choćby po to żeby zrobić zamieszanie na talerzu.

Dzień jak co dzień

Dalej potykam się o własne nogi i badam teren gdzie tu bezpiecznie można przysiąść. Choć po tym śniadaniu dzień jakby od nowa zaczął się liczyć. Wszystko przebiega dobrze dopóki jedno nie zacznie płakać. Drugie zaraz zazdrosne. Płaczą już oboje, jedno to nawet krzyczy. Jak już prawie uda się opanować sytuacje i jedno próbuje odłożyć to zaraz znowu daje wyraz swojego niezadowolenia. Wtedy przychodzi moment, że człowiek zapomina, że nie ma energii tylko musi szybko opanować sytuację. Udaje się, jest spokój, teraz szybko próbuje wyjść z domu, żeby ochłonąć, żeby jedno złapało powietrza, drugie mogło się wybiegać. Spacer to już nie jest, to raczej gonitwa za starszakiem i pilnowanie, żeby młodszego nie stracić z pola widzenia. Młodsze śpi, starsze biega. Wracam do domu,jedno na plecach, drugie w wózku. Magia domu, odkładasz jedno spać, drugie wstaje wyspane. Ktoś musi stać na straży mamusiowego czasu. Wiem, że mam chwilę, spróbuję jeszcze raz upić młodsze mlekiem i położyć spać. Opercja kończy się fiaskiem, a nawet i wrzaskiem. Ja zmęczona, ledwo zaczęło się południe a czuję jakbym przebiegła maraton, przerzuciła tonę kartofli i ciągnęła tira. Chcę spać o niczym innym nie myślę. Tylko z naszej dwójki ja chce, on nieugięty spać nie będzie. Robię wszystko, żeby on chciał, ale mi nie wychodzi. Zła, zmęczona, jak tylko on zaczyna płakać ja robię to samo. Nic to nie pomaga. Mija mój czas, wstaje starszak, wyspany, pełen energii i gotowy na nowe zabawy, młodsze zmęczone usypianiem, pada i zasypia. Nie wiem czy to ktoś robi sobie ze mnie żarty czy o co w tym wszystkim chodzi, ale to już nawet nie jest dla mnie zabawne.

A jak już w temacie zabawy to nic tak nie cieszy jak ganianie z mamą. Schemat powtarza się do wieczora. Jedno płacze, drugie płacze, czasami oboje na raz. Zabawa z jednym, z drugim, spacery, gotowanie, zupa, druga zupa, drugie dania, awaryjnie naleśniki.

Nie ma rady

Próbowałam wykrzesać pod koniec dnia siłę, taką dla mnie, taką na moje przyjemności, ale jedyne na co mnie stać to szybki prysznic i sus do łóżka. Zła, niezadowolona, zawiedziona samą sobą, bo planów na wieczór tysiące, a czasu jak na lekarstwo. Nic nie wychodzi, projekty z maja/czerwca wiszą jeszcze nie ruszone, czasu brak, siły brak. Jak siły nie ma to i o wenę jakoś ciężej. Zła i niezadowolona, że kolejny dzień to samo i znowu to samo. Depresja gwarantowana.

Choć zdarzają się momenty, że spoglądając na tę dwójkę, zapomina się o wszystkim, o depresji, zaległościach, braku czasu dla siebie, wszystkim co Cię wkurza. To Twój stan ducha chwilę później znów bezlitośnie Ci o tym przypomina.

Nie ma na to złotego środka. Można ten stan przeczekać. Można próbować jakoś temu zaradzić. Same znamy siebie najlepiej i wiemy co sprawia nam przyjemność. Najważniejsze to wytrwać. Przetrwać i wyjść z tego kryzysu obronną ręką. Mi się udało. Teraz trzymam kciuki za Was.

IMG_2644 IMG_2813

Możesz również zobaczyć

16 komentarzy

Warszamamka 1 sierpnia 2016 at 07:38

Jakbym czytała opis mojego dnia. Jak jestem sama z dwójką to jest ciężko. Mój młodszy jeszcze nie biega, ale pewnie to też będzie ok trudny moment – nauczyć się opanować sytuację przy dwójce biegaczy o różnych potrzebach.

Odpowiedz
MADAGENE BLOG 8 lipca 2016 at 18:00

U mnie z jednym dzieckiem co rusz jakiś kryzys, szacunek dla Ciebie że z dwójką malutkich dzieci tak dajesz super radę! pozdrowienia :*

Odpowiedz
Asia S 5 lipca 2016 at 08:39

Marta – ogromny szacunek za to, że przy dwójce tak małych dzieci znajdujesz przestrzeń dla siebie! Oprócz bycia mamą [na dwa etaty! – ja przy jednym nie ogarniam], realizujesz wciąż swoje plany, bierzesz udział w różnych spotkaniach i inicjatywach nie tylko w Warszawie, inspirujesz nasz wciąż w kuchni, jeździsz po całej Polsce z dziećmi i przy okazji nie zapominasz o nas i blogu! Medal dla tej Pani poproszę 🙂

Odpowiedz
Marta M
Marta M 5 lipca 2016 at 09:03

Asia jesteś cudowna! Dzięki za te słowa. Wydrukuje je sobie i przykleje na lusterku, żeby w chwilach zwątpienia nie zapominała o tym :-*

Odpowiedz
Agata 5 lipca 2016 at 06:35

Marto. W moich oczach jestes superbohaterka! Podziwiam Cie. Jestes najdzielniejsza mloda Mama jaka znam!

Odpowiedz
Marta M
Marta M 5 lipca 2016 at 09:01

Każde takie słowa to kolejne piórka do moich skrzydeł. Jeszcze trochę i odlecę 😉

Odpowiedz
Paulina 4 lipca 2016 at 23:12

Też mam chwile zwątpienia. Chyba nawet zbyt często niż powinnam. Czekam z niecierpliwością na wakacje, aby naładować akumulatorki na maksa.
Jednak Ciebie podziwiam że dajesz radę z dwójką, zawsze mówię że Nikola daje w kość przynajmniej za dwójkę, ale wiem że to tylko takie „gadanie” i jak jest z dwójka to się dopiero dowiem… Kiedyś 😉

Odpowiedz
Katjuszka 4 lipca 2016 at 21:19

A ja Cię podziwiam! Jesteście w trójkę codziennie, ja mam prościej, Maja chodzi do przedszkola. Ostatnio zostałam z trójką sama, nie było źle, ale wtedy pomyślałam o Tobie! Jaka wielka z Ciebie kobieta, że to ogarniasz! 🙂

Odpowiedz
Marta M
Marta M 4 lipca 2016 at 21:24

Od września Starszak idzie do żłobka, koniec wakacji ;-).

Odpowiedz
Aneta 10 lipca 2016 at 13:15

A jednak 🙂
Oby choroby Was omijały a będzie napewno o niebo lepiej dla Ciebie. Również podziwiam, że się „porwałaś” na taki układ – ja bym po 2-3 dniach odleciała, także czasem również myślę o Tobie, jak Ty sobie radzisz i jeszcze sobie włosów z głowy nie wyrywasz.
Przy decyzji o szybkim poczęciu drugiego dziecka zaznaczyłam, że ja nie dam rady zajmować się dwójką dzieci każdego dnia i padło na żłobek dla starszej córki!
Powodzenia!
Czekam na relacje ze żłobka, bo to u nas teraz, obok drugiej ciąży, ciągle na tapecie, a jak pisałam problemów tam nie mamy żadnych, tylko się uśmiechamy na widok zadowolonej córki.

Odpowiedz
Magda 4 lipca 2016 at 21:16

Przy zosce faktycznie miałam chwile zwątpienia. Jest czasem lipnie, ale u mnie zawsze jest ciężko. J od 6 do 20 poza domem. Nie mamy niani, babci, cioci. .nikogo. To co robię na codzień znasz, nic się nie zmieniło a doszło parę rzeczy. To by rozkręcić to o czym marze robie po nocach i śpię po 4h. Z tym…ze … nie umiem inaczej. Nauczyłam się ze nie mogę naciskać na dzieci. Chcą spać to śpią, nie to nie. Im większe parcie tym gorszy efekt. Macierzyństwo nie jest samo w sobie ciężkie, ciężkie jest godzinie go z innymi sprawami. Trzymam kciuki za was:)

Odpowiedz
Marta M
Marta M 4 lipca 2016 at 21:20

To co napisałaś to najlepsze co ostatnio mogłabym usłyszeć. Będę Cię cytowała :)!

Odpowiedz
Magda 4 lipca 2016 at 21:31

zawsze do usług 😉

Odpowiedz
salusiowa 4 lipca 2016 at 17:39

Każda z Nas ma kryzys!! Fajnie jest z nim walczyć i sprawić by uciekł a kysz!!
Wyglądasz rewelacyjnie!!

Odpowiedz
New Life Easier 4 lipca 2016 at 15:45

Grunt to zdawać sobie z tego sprawę i przeczekać kryzys a potem go pokonać! brawo!
i nie trzeba przepraszać za to, że czasem się nie udaje! głowa do góry 🙂

Odpowiedz
Marta M
Marta M 4 lipca 2016 at 15:52

Bardziej miałam na myśli, że zawsze pisałam w ochach i achach. Jak był ten moment, że dzieci były spokojne, a ja nie miałam na co narzekać tylko rozpływałam się w moim słodkim macierzyństwie. Ale ostatni kryzys dał mi w kość. Na szczęście już z niego wychodzę, widzę światełko w tunelu 😉

Odpowiedz