Mummy zone

Matka butelkowa na 3/4 etatu

posted by Marta M maj 19, 2015 6 komentarzy

To była nierówna walka. Dwa zęby byłam w stanie znieść. Trochę pobolało, trochę maści i obeszło się bez echa. Kolejnych dwóch, które niczym pierwszej klasy dziurkacz bawią się moimi sutkami znieść nie mogłam, żadne maści, brak wkładek, nakładki nie pomagały. 1:0 dla Panny J.

Wraz z tym czasem czuję jak powoli odchodzi jeden z ważniejszych dla mnie aspektów macierzyństwa. Z mamy, która dumnie nosiła się ze swoją córą przy biuście i nie miałam problemu żeby nakarmić dziecko tam gdzie ono w danej chwili jest głodne. Ławeczka w centrum handlowym, park, restauracja, wszystkie chwyty dozwolona. Przyzwyczaiłam się do tego, że mój biust zmienił status z prywatny na publiczny. Do wielu niedogodności, reakcji, sytuacji można się przyzwyczaić. Podobało mi się to. Czułam, że spełniam obowiązek obywatelski, że czynię wręcz dobro społeczne. Żeby podać Młodej inny posiłek po 4. miesiącu jak to ustawa nakazuje to tydzień czasu podchodziłam do tematu. Sama jeszcze bym pewnie 2 tygodnie się zbierała, ostatecznie moja mama ugotowała jej tą marchewkę i razem ją nakarmiłyśmy (później poszło już z górki). Lubiłam to całe karmienie piersią, za wygodę, ekonomiczność, więź, nawet za tą zależność to lubiłam. A teraz czuję, że tracę to bezpowrotnie. Chciałam tylko na chwilę odpocząć, chciałam żeby te rany się zagoiły, żebym dalej mogła karmić z tą przyjemnością jaką miałam do tej pory. Ja chciałam, ale matka natura to cwany stwór. Oszukać na żadną „chwilę” jej nie można. Jak tylko dziecia podmieniłam na laktator od razu się zorientowała, wiedziała, że to nie to samo. Napary, wywary, cudowne herbatki to tylko farmaceutyczny wymysł, wiedziałam, że nie pomoże. Mleczka ubywało. Jeszcze walczę, bo nie w mojej naturze jest oddawać walkowerem. Choć wewnętrznie czuję, że to moje ostatnie podrygi i powinnam je traktować jak psychiczny proces odstawienny.

Panna J., która do tej pory krzywo patrzyła na butelkę w ostatnim czasie musiała się z nią zakolegować. Tak samo jak mama. Do tej pory wszystkie te akcesoria grzały ławkę rezerwową, do tego stopnia, że sprawdzałam czy kupione „tak na wszelki wypadek” mleko x czasu temu nie straciło terminu przydatności. Nauka używania smoczka przebiegła bezboleśnie, czego nie mogę powiedzieć o samym mleku. Skrzywienie, wypluwanie, uciekanie to był standard. Uratowała mnie konkurencyjność w branży. Kolejne mleko ze sklepowej półki było strzałem w dziesiątkę.

Przy tej okazji chciałabym zaapelować to wszystkich mam karmiących piersią, które w odwiecznej walce z mamami butelkowymi, wyciągają argumenty, że te robią to dla wygody! Sama od kilku dni jestem mamą butelkową na 3/4 etatu i wcale kurcze nie czuję, że jest mi z tym wygodniej. Do mojej torby, która i tak jest dobrze wyposażona dorzucam butelki i to najlepiej od razu 2 albo i 3. W dwóch to musi być woda i to taka przegotowana najlepiej razy 3 albo i 5. Mleko od razu cała puszka, bo w porcjowanie szkoda się bawić. Nie dość, że miejsca w torbie brak to jeszcze ciężar większy. A co z nockami. Wygodnie to mi wcale nie jest, jak ten bobek płacze, a ja krzątam się w kuchni i mętnym wzrokiem staram się z chemiczną precyzją odmierzyć porcyjki. W 99% bałagan gwarantowany, nie wiem skąd, nie wiem jak, ale on się pojawia (chyba jak karmie). Wyjmować z łóżeczka już nie muszę, bo przecież butle dostaje, ale w pozycji pół-zgiętej pochylonej to też wygodnie mi nie jest. Już po pierwszej awanturze nauczyłam się, żeby robić więcej mleka niż na opakowaniu podają, bo kto chciałby dyskutować z bobasem w chwili jak powinnaś wchodzić w fazę snu REM? Dorzucam do tego mycie butelek, pełna sterylizacja (na moim etapie jeszcze garnkowa), wymiany smoczków i tysiące innych gadżetów, które trzeba ogarnąć. Pytam się ja Was mamy karmiące gdzie tu „wygoda”? Bo ja swoją porzuciłam w chwili jak pierwszy raz moje dziecko poczuło butelkę.

 

BTW dawno się chyba nie widzieliście z Panną J. 😉 ?

Jak dobrze wiecie, często z firmą Canpol Babies organizujemy dla Was konkursy, bądź testujemy produkty, a ich recenzje wystawiam na blogu. W tym miesiącu firma proponuje elektryczny podgrzewacz do butelek, który z uwagi na zaistniałą sytuację chętnie bym przetestowała, a i nawet podzieliła się nim z Wami ;).

Blogosfera Canpol Babies to sfera dla wszystkich blogujących rodziców, którzy są zainteresowani współpracą z firmą. Jeżeli jeszcze tego nie robisz to czas zacząć !

Możesz również zobaczyć

6 komentarzy

Joanna 31 maja 2015 at 08:20

Moja córeczka bardzo dba o bar mleczny. Ugryzła mnie kilka razy, ale niestety nie mamy pomysłu jak pożegnać się z cycem już skończyła 18 miesięcy. Nawet podczas spacerów sama sobie wyciąga i śmiesznie to wygląda dziecko z prawie pełnym uzębieniem mlecznym przy cycu.

Odpowiedz
Marta M
Marta M 1 czerwca 2015 at 11:09

Z jednej strony ominęły mnie problemy z odstawieniem Młodej, z drugiej strony czuję mały niedosyt, bo zakładałam, że rok będę karmić 🙂

Odpowiedz
Izabela/elementarzmamy.pl 21 maja 2015 at 09:30

Moje córki przy bólu ząbkowania też lubią mnie ugryźć.Wtedy zabieram pierś,mówię że nie wolno i podaję znowu.Jeśli nie pomaga,przerywam karmienie.Zwykle jednak to jest okresowe i przestają gryźć.Może i u Ciebie tak będzie?

Odpowiedz
Marta M
Marta M 21 maja 2015 at 09:43

Powoli wracam do karmienia z 1/4 etetu robi się 1/3 i jest lepiej… Wszystko idzie w dobrym kierunku 🙂

Odpowiedz
Madziula 20 maja 2015 at 14:22

U nas sprawa wyglądała tak, że my niestety na butelkę musieliśmy przejść bardzo szybko, I zdecydowanie zgodzę się z Tobą, że wcale wygodne to nie jest. Podobnie jak Ty początkowo głupiałam tj. kupiłam nowy czajnik w którym wodę gotujemy tylko dla małego ( 3 razy to taki standard ), mleko dozowałam co do milimetra a wodę co do mililitra. Gotowanie smoczków, butelek to jakaś masakra. Wygody w tym nie widzę żadnej. Z czasem zaczęłam podchodzić do tego bardziej z dystansem. Nie gotuje wody kilka razy, mleko dozuje sobie wcześniej w takim pojemniczku gdzie mieszczą się 4 porcje- dzięki temu nie tracę czasu na odmierzanie gdy mały chce jeść natychmiast i krzyczy jak poparzony 😉 co więcej wody nie gotuje za każdym razem świeżej i nie czekam aż ostygnie. Gotuje ją ok 2 razy na dobę, studzę…. i potem podgrzewam w podgrzewaczu. Nigdy malutki nie miał problemu z brzuszkiem, nic mu się z tego powodu nie dzieje. Jedyny mój dodatkowy wymysł jest taki, że po wystudzeniu wodę filtruje filtrami dafi. Bo niestety zawsze miałam wrażenie że po ugotowaniu w tej wodzie jest kamień z czajnika i taki biały osad. Po przefiltrowaniu woda jest idealnie przezroczysta 🙂 Skoro nie ma wyjścia trzeba się przyzwyczaić do butelki. 🙂 Ważny jest również wybór odpowiedniej butelki, metodą prób i błędów trzeba znaleźć taką którą nasze maleństwo zaakceptuje i polubi 🙂

Odpowiedz
Marta M
Marta M 20 maja 2015 at 19:28

Największy wewnętrzny problem to mam jednak z tym odmierzaniem, nie chce przesadzić w żadną stronę… Dodatkowy czajnik, wow ! W filtr już dawno miałam zainwestować, ale teraz to już na cito to zrobię :).

Odpowiedz