Mam w domu niezły cyrk…
Zacznijmy od początku. Ile kobiet tyle sposobów. W ciąży głaskałam brzuszek, rozmawiałam z córą, tłumaczyłam, że tam dzidziuś, że to braciszek Twój będzie, że bałaganić Ci pomoże i że nie jedną walkę z nim stoczysz. Ile zapamiętała z moich wywodów to jej. Jednak ciężko przetłumaczyć coś rocznemu dziecku, tak żeby ono zrozumiało nas tak jak my sobie tego życzymy.
Dlatego trzeba było uruchomić inne patenty.
Pierwszy pomysł to- lalka. Mama przyniosła do domu dwie dzidzie, jedną dla Julasa, a drugą dla siebie. To była jej pierwsza lalka, więc liczyłam na zainteresowanie. Lalę trzeba było karmić, kłaść spać, po naciśnięciu na brzuszek wydawała dźwięki- STOP. I to była jedyna jej wada. Po tym jak chciała brata włączyć w ten sam sposób musiałam na nowo przemyśleć strategię.
Ale zanim to, to wyobraźcie sobie jak to wyglądało. Po kilku dniach rozłąki. Wracam. Jest sobota wieczór. PT z teściem przyjechali po Nas do szpitala, Julas została z teściową. Jedziemy windą do domu, otwierają się drzwi, a tam czeka moja piękna córeczka, ubrana w śliczną sukieneczkę, trzymająca ogromny bukiet tulipanów. Widoku tego nie zapomnę do końca życia! Ona wręczyła mi kwiaty, a ja jej lalkę. Tak się jej spodobało, że zaczęła rozpakowywać ją na korytarzu. Udało się. Nowy członek rodziny został w bezbolesny sposób wprowadzony na salony.
Jednak to nie wszystko, został jeszcze prezent. Prezent od Młodszego dla Starszego. Takie małe materialne przekupstwo, które działa zawsze, wszędzie, na wszystko i na wszystkich. TAK! To był strzał w dziesiątę. Nie wiem na ile ona rozumiała, że to rzeczywiście od brata dostaje. Że właśnie oto on próbuje się wkupić w jej łaski. Że to wszystko dla niej. Ale jedno jest pewne. Mam w domu niezły cyrk! Julas tak go uwielbia, że od kiedy tylko się pojawił nie wychodzimy z tą cyrkową walizką z salonu. Układanie, rozwalanie torów, zabawa tymi cudownymi drewnianymi figurkami, jazda ciuchcią, oczywiście nie tylko po torach, zjazdy wagonów z mostu i uwaga nasz hit- szlaban! Otwieramy, zamykamy, otwieramy, zamykamy, przechodzimy przez niego z całym cyrkowym zespołem i całym zwierzyńcem. Fajna zabawa. Pochłaniająca Nas na niejedno popołudnie.
Nie wiem czy ona zrozumiała, że to od brata. Ale wrócę do tego za parę lat jak pokażę jej te zdjęcia…


















4 komentarze
My zrobiliśmy podobnie, ale nasz synek dostał w prezencie pierwszy prawdziwy rowerek, nie tyle od siostrzyczki, ile „Z Okazji Zostania Starszym Bratem”. Po powrocie ze szpitala czekał na niego i rower i siostrzyczka. Zgadnij, co go bardziej zainteresowało ?
Pozdrawiamy ciepło 🙂
Strzelam, że nie siostrzyczka 😉
Kochana wpis rewelacja! Już przesyłam linka koleżanka.. niektóre mamy muszą koniecznie przeczytać..
Dzięki ;-)!